Chcę podziękować za komentarze <3 Jesteście super :D
Powinnam się powstrzymać od dawania emotek co parę słów, co nie? :/
No ale zaczynamy :D
W sumie przypisałam sobie za dużą dawkę świadomości... Miałam wtedy już osiem lat, ale nadal byłam dzieckiem. Nie do końca rozumiałam głębię problemu, ale fakt jest faktem... po początkowej niechęci pokochałam Jasona. Był moim małym braciszkiem, jedyną osobą jaką miałam. Ciężko było mnie, ośmiolatce zaopiekować się nim, ale się starałam. Raz omal nie doprowadziłam do tragedii, gdy wzięłam go na spacer w wózku. Wyszłam tylnymi drzwiami, aby uniknąć dziennikarzy. Nikt nie widział, że wychodzimy. Była już jesień - słońce jeszcze świeciło, ale temperatura spadała coraz niżej. Wiatr mroził ciało swoim zimnym powiewem, a ostatnie liście spadały na ziemię, już nie w kolorach czerwieni, czy złota, a zgniłego brązu. A ja wzięłam Jasona jak leżał w łóżeczku i tylko przykryłam go lekkim kocykiem. Chodziliśmy po parku a on z początku spał, lecz później zaczął płakać. Nie chciał jeść zimnego mleka, które mu dawałam, w pieluszce miał sucho, ale jego płacz był coraz głośniejszy. W końcu podszedł do nas jakiś mężczyzna i spytał, gdzie jest nasza mama. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że w domu, że sama wzięłam brata na spacer. Wtedy dopiero nieznajomy spojrzał na Jasona i zaczął krzyczeć...
- Bogowie, dziecko drogie!!! Coś ty narobiła - zdjął z siebie kurtkę i przykrył Jasona - On ma kilka miesięcy, a tyś go wzięła na spacer w samych śpioszkach i lekkim kocyku? Przecież jemu jest zimno! Może dostać zapalenia płuc!
Nie wiedziałam o tym. Trudno oczekiwać fachowej wiedzy odnośnie wychowywania dziecka od ośmiolatki. Byłam przerażona i zaczęłam płakać. Tak, ja. Ani słowa!
Nieznajomy spojrzał na mnie i kucnął.
-Już dobrze. Nic mu nie będzie. Jak masz na imię?
-Thalia - wychlipałam
-Thalia? Córka Beryl Grace? - zabłysły mu oczy - Odprowadzę cię do matki, dobrze? Mieszkacie tu niedaleko, prawda?
Kiwnęłam głową. Martin, bo tak miał na imię nieznajomy pocieszał mnie, że Jasonowi nic nie będzie. Odprowadził mnie pod drzwi, po czym powiedział naszej niani, która stanęła w drzwiach, przerażona naszym zniknięciem, aby ogrzała Jasona. Tak się stało, a nieznajomy opuścił nas.
Na drugi dzień w prasie pojawił się długi artykuł o tym, jak córka znanej aktorki i celebrytki wyszła na spacer z młodszym dzieckiem, czym się nikt nie zainteresował. Matka wpadła w furię. O mojej eskapadzie nie wiedziała, bo była wcześniej zbyt pijana aby to wiedzieć, ale za to nadrobiła to na drugi dzień. Niania z miejsca została wyrzucona z pracy, po czym miała mnóstwo nieprzyjemności, a ja...
Chwyciła mnie za ramię tak mocno, że siniaki miałam przez tydzień. Krzyczała i trzymała mnie jedną ręką, a drugą najpierw spoliczkowała, a później biła mnie na oślep. Oprócz wyzwisk i obelg w jej tyradzie znalazły się przekleństwa, skargi do bogów, a także szlochy i lamenty na wyrodną córkę. Po kilku minutach straciłam przytomność.
Obudziłam się rano w łóżku, gdzie siedziała przy mnie i głaskała po głowie.
-Widzę, że już wstałaś, kochanie - uśmiechnęła się, jakby wczorajsze zdarzenie nie miało miejsca - Choć, zrobiłam ci śniadanie. Potem może się pobawimy razem? Tak mało czasu ze sobą spędzamy... Nie musisz iść dziś do szkoły - jest taka brzydka pogoda, jeszcze się skarbie zaziębisz...
Kompletnie nie rozumiałam jej zachowania. Zresztą podejrzewam, że ona też nie. Jednego dnia piła i nie interesowała się niczym wokół, drugiego była kochającą matką a trzeciego biła i krzyczała.
Gdy zniknęły mi siniaki zabrała mnie i Jasona do zoo. Uśmiechała się, wesoła i pokazywała, jak ubrać dziecko na spacer, co z sobą wziąć, jak go przewinąć czy nakarmić. Kupiła kilka bułek i po drodze karmiłyśmy kaczki. Zbyła dziennikarzy chcących wywiadu, ale dała się z nami sfotografować - pozowała wdzięczna i radosna, z promiennym uśmiechem na twarzy machając do nich. Jednym z paparazzich był Martin, który puścił do mnie oczko, między jednym zdjęciem a drugim. Ale gdy chciał mnie o coś zapytać, pod pretekstem wywiadu ze mną i mamą, Beryl zaśmiała się perliście i wymyślając wymówki na poczekaniu zgarnęła mnie ramieniem w stronę sklepu z zabawkami, skąd wyszłam obładowana masą rzeczy. Jason również dostał pełno zabawek.
Dni mijały mi na próbach zrozumienia Beryl i jej "faz". Potrafiłam rozpoznać kiedy można do niej bezpiecznie podejść, a kiedy lepiej się nie zbliżać. Coraz więcej czasu spędzałam z Jasonem. Powoli zaczynał chodzić. Godzinami mogłam iść razem z nim, pomagając mu utrzymać równowagę i patrząc na uśmiech na dumnej twarzyczce z dwoma ząbkami. Nowa niania nie spuszczała z nas oka. Była surowa i nie przepadała za mną. Za Jasonem zresztą też. Ale potrafiłam ją oszukać i wykraść z bratem kilka chwil dla siebie.
Mijały tygodnie. W szkole szło mi dobrze, lecz nie mogłam znaleźć przyjaciół. Dzieci uważały, że córka takiej aktorki jak moja matka jest jakąś elitą i bały się ze mną bawić. Ale póki miałam brata nie przeszkadzało mi to. Odkryłam w sobie pasję do rysowania - Ha, o tym pewnie nie wiedzieliście, co nie? Godzinami siedziałam z Jasonem, gdzie ja rysowałam a on gryzł kolejne ołówki i kredki. Z farb zrezygnowałam, gdy wycisnął sobie do ust tubkę z akrylami a ja musiałam mu płukać usta, aby nikt się nie zorientował. Nie połknął, na szczęście. Rysowałam laurki na każde święto, a ściany w pokoju miałam pełne księżniczek i kwiatów.
Gdy Jason miał pierwsze urodziny Beryl zgodziła się udzielić wywiadu. Dziennikarzem, który do nas trafił był nie kto inny jak spotkany miesiące wcześniej Martin. Beryl chwaliła się dziećmi, mówiła jak nas kocha i jacy jesteśmy dla niej ważni. Chwaliła się moimi rysunkami a także ząbkami Jasona i tego, że powoli zaczyna mówić. Tak nawiasem jego pierwszym słowem była "Tala" a nie "mama". Matka pytania o ojca dzieci zbywała tylko słowami, że jest to jej wielka, życiowa miłość, której nie może ujawnić, bo on jest kimś bardzo ważnym. A ja nie wiedząc jeszcze co to znaczy takt palnęłam tylko "Narysowałam go!" i pochwaliłam się rysunkiem, na którym widać mężczyznę z brodą... w otoczeniu piorunów... Beryl zaśmiała się tylko i szybko schowała rysunek, zmieniając temat. Potem Martin umówił nas na sesję zdjęciową. Musiałam wbić się w sukienkę i uśmiechać, aż policzki mi zdrętwiały. A po skończonej rozmowie ja i mama odprowadzałyśmy go przez ogród, w chwili gdy zadzwonił telefon. Beryl z przepraszającym uśmiechem cofnęła się, aby odebrać, a ja i Martin stanęliśmy w ogrodzie. On rozejrzał się szybko po czym kucnął przede mną.
-Posłuchaj Thalio - zaczął bez wstępów - Po pierwsze przepraszam cię, że wtedy opisałem twój wybryk, ale musiałem. Ale jest coś ważniejszego. Wiem, czyją jesteś córką. Musisz uważać, bo już za jakiś czas możesz zostać zaatakowana. Tak samo twój brat. Dopiero dzisiaj się zorientowałem. Musisz na was bardzo uważać... Gniew Hery, czy też w jego wypadku Junony... Możecie być w niebezpieczeństwie...
Później zerwał się, rozejrzał i poszedł w kierunku furtki.
-Do zobaczenia Thalio Grace.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten człowiek uratuje nam życie.
~Thalia
~Rejwen
Znów pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaglądałam tu parę razy z nadzieją na rozdział i... nie zawiodłam się :)
Ciekawi mnie postać Martina - skąd wie i kim jest...
Mam nadzieję, że niebawem się dowiem ;)
Czekam na nn i niech wena będzie z Tobą! :3
Znów pierwsza!
OdpowiedzUsuńZaglądałam tu parę razy z nadzieją na rozdział i... nie zawiodłam się :)
Ciekawi mnie postać Martina - skąd wie i kim jest...
Mam nadzieję, że niebawem się dowiem ;)
Czekam na nn i niech wena będzie z Tobą! :3
Och, dowiesz się :D Tożsamość Martina poznamy już w następnym rozdziale :D Nie umiem przeciągać >.< Cieszę się, że ktoś tu zagląda <3 To naprawdę miłe :D
UsuńA wenę jakoś mam, pojawiła się dziś i nie chce odejść, ale to dobrze :D Mam nadzieję, że nie ucieknie :D
Dziękuję ogromnie <3
~Rejwen
Super :")
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze prologu oraz dwóch rozdziałów i jestem bardzo ciekawa co wymyślisz dalej. No i Martin, kim on jest do ciemnej szerokiej.
Całkiem nieźle ci idzie i z notki na notkę coraz lepiej wczuwasz się w Thalię *i nie mam na myśli rek, że zmieniasz się w drzewo*.
Wydaje mi się, że w dialogu napisałaś trzy wykrzykniki pod rząd, co błędem nie jest, ale ładniej wygląda pojedynczy *och wiem, ja i moje wymagania estetyczne, jasne BHHH*
Weny, chęci do pisania i czasu! :'3
*nie mam na myśli tego, że (kc klawiaturo)
UsuńDziękuję ogromnie za komentarz, który mnie podniósł na duchu <3 Cieszę się, że się poprawiam :D Mój styl mógł być nieco zardzewiały, bo poprzedzając tego bloga pisałam poprzednio chyba dwa lata temu XD A co do drzewa... Choinką jeszcze nie jestem, na szczęście :D Co do wykrzykników poprawię się, też mnie to drażni, ale czasem odruchowo tak doklikam te dwa dodatkowe >.<
UsuńDziękuje za komentarz i miłe słowa <3
Ach, zaszantażowałam emocjonalnie moją Centurion Dominę do napisania mi komentarza i przeczytania moich wypocin, zła ja, zła! Ale i tak dziękuję <3
~Rejwen
O mamo...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - bardzo, bardzo dobrze napisane. Znakomicie oddajesz uczucia bohaterki i świetnie wszystko opisujesz tak, że czuje się jakbym stała tam gdzieś obok i wszystko obserwowała. Umiem się wczuć w tę historie i czytam to opowiadanko z przyjemnością. Ogółem napisane bardzo lekko, przyjemnie i przejrzyście.
Po drugie sama treść jest naprawdę ciekawa. W sumie nigdy nie zastanawiałam się jak wyglądało dzieciństwo Thalii. Dzięki Tobie mam dużo jaśniejszy obraz tego i w pewnym sensie nieco mnie to przeraża, ale jest takie prawdziwe w tym sensie, że zgadza się z tym co wynikało z kanonu Percy'ego. Poza tym dodajesz nutkę tajemnicy wplatając w to tego Martina. Ciekawa jestem co z nim będzie dalej.
I wreszcie po trzecie - Rejwen, kochana uwielbiam Cię!!! Świetnie piszesz, z tego co widziałam świetnie rysujesz... Podziwiam Cię. :)
Tak przy okazji zauważyłam, że blogger nie dodał mojego komentarza z pod rozdziału 1. :/ Już nie pierwszy raz mi się to zdarza. W każdym razie wybacz!
Czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny,
Sheila
PS. Na moim blogu pojawił się jakiś czas temu rozdział 17. Jak będziesz miała chwilę i chęć to przeczytaj. :)